lipca 10, 2012

At last London...



Lot minął niewiadomo kiedy. Londyn z lotu ptaka wyglądał ślicznie. Wysiadłyśmy z samolotu, prosto po bagaże. Złapałyśmy ostatnią wolną taksówkę stojącą przed lotniskiem. Wszystkie miałyśmy piątki z angielskiego, więc bez problemu podałyśmy kierowcy adres hotelu, gdzie zarezerwował nam apartament mój tata. Dojechałyśmy na miejsce. Gabrysia zapłaciła za taksówkę i weszłyśmy do hotelu. Jedna kobieta z personelu zaprowadziła nas do naszego mieszkania. Było śliczne. Każda miała swój pokój, lecz tylko dwie łazienki. Poszłyśmy do naszych pokoi. Po raz pierwszy od kiedy się przyjaźnimy, wygrałam i mam najlepszą sypialnię. Spotkałyśmy się w salonie i z entuzjazmem podziwiałyśmy widok z balkonu. Teraz jednak przegrałam i razem z Oliwią czekałam, aż tamte dwie wyjdą z kąpieli.  Zeszło im godzinę, ale zdążyłyśmy z Oli pogadać o jutrzejszym koncercie.  Wzięłam szybki prysznic i byłam gotowa. Gdy Oli wyszła, we czwórkę postanowiłyśmy, że pójdziemy do centrum handlowego i kupimy jakieś ładne ciuchy na jutrzejszy koncert. Chodząc od sklepu do sklepu, tak się zagadałyśmy, że przypadkiem weszłam na jakiegoś chłopaka, rozmawiającego z kolegą. Podniosłam wzrok, a to byli Harry Styles i Liam Payne. Wszystkie byłyśmy w szoku, a Oliwia i Gabrysia (zabujane w nich po uszy) zemdlały.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz