lipca 17, 2012

The beginning of failure

Ostatni tydzień. Te ostatnie chwile spędzone z Louisem były wspaniałe. Był taki romantyczny. Ale...do czasu. Wszystko zepsuło się w sobotę, przed ich odjazdem. Na prawdę nie sądziłam, że to wszystko tak się skończy. Siedziałam z dziewczynami w kuchni.One Direction robili coś na zewnątrz.Gabrysia siedziała na swoim Twitterze i przeglądała wiadomości prywatne. Zatrzymała się na jednej z wiadomości. Był to mail adresowany do Eleonor. Wszystkie w skupieniu czytałyśmy zawartość tekstu. Niestety ten piękny (dla mnie) poemat, przerwał głos Hazzy. Gabi z Oliwką wyszły na dwór, a my z Ulą poszłyśmy na górę, zostawiając wiadomość do Calder na widoku. Wyszłyśmy na taras. Louisa nie było wśród chłopców.
J- Gdzie jest Lou?
N- Poszedł po coś do picia. Skarbie zejdż do mnie, bo smutno tu bez ciebie - zwrócił się do Ulki, a Zayn aż gotował się ze złości
J- Aha. Co?! - szok, on może to zobaczyć
Ulka też to zrozumiała. Pędem zeszłyśmy na dół, ale było już za póżno.Już to przeczytał.
L- Jak mogłaś?
J- Ale, Louis, nie rozu...
L- Rozumiem doskonale. To koniec.
J- Pozwól mi wytłumaczyć.
L- Co tu do tłumaczenia. Koniec, rozumiesz. Przez ciebie Eleonor zerwała ze mną. Nie wybaczę ci.
J- Louis...
Wyszedł z domu. Zaczęłam płakać i nie zważając na pocieszenia ze strony Uli, pobiegłam do pokoju i zamknęłam się tam. Widziałam przez okno jak Louis wyjeżdża swoim autem (które odkupił od mojego ojca). Odprowadziłam do wzrokiem, ale on... Przecież jest dla mnie wszystkim, a ja dla niego już nie istnieję. Użalałam się na siebie i na swoją głupotę i tak jakoś samobójcze myśli same mi się nasunęły. Te rozmyślania o śmierci przerwał huk. Liam wyważył drzwi i cała ta zgraja weszła do mojego pokoju.
J- Proszę wyjdżcie stąd. Nie mam ochoty na rozmowę.
U- Rozumiemy cię, ale nie możesz się izolować od świata.
J- Nic nie rozumiecie! Straciłam to na czym najbardziej mi zależało.
Z- To jego wina. Jest skończonym idiotą i tyle.
J- Nie nazywaj go tak. To jest tylko i wyłącznie moja wina. Ale proszę, zostawcie mnie teraz samą.
O- Jak chcesz. Ale jakby co to jesteśmy na dole.
J- Ok.
Li- I sorry za te drzwi. Nie chciałem, ale musieliśmy jakoś wejść.
J- To nie prościej było zapytać?
U- No, ale mogłaś nie otworzyć.
Uśmiechnęłam się przez łzy, bo pewnie bym ich nie wpuściła. Nareszcie sama, dalej mogłam snuć marzenia o śmierci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz