lipca 27, 2012

Full disappointment

Wpatrywał się we mnie, a ja w niego. Przeszywał mnie swymi pięknymi, morskimi, zmysłowymi oczkami, tak że zmiękły mi kolana. Założył mi włosy za ucho, szepnął ,,Kocham Cię'' i pocałował. Tuliliśmy się tak chyba ze dwie godziny, aż w końcu zaczął padać deszcz. Cali przemoknięci wróciliśmy do domu. Cała zgraja jak zwykle zalegała na kanapie.
N- O, nasze gołąbeczki wróciły.
U- Wyglądacie słodko tacy mokrzy.
J- Jak ci tak słodko to idż sama moknij.
N- Idziemy?
U- Jasne.
N- Aaaale to był sarkazm.
U- No i? Ja idę.
Z- To ja też pójdę.
N- Tylko wracać mi tu zaraz, bo Justin Bieber leci na żywo.
U- No ta jasne. No ja mam ochotę oglądać jego szpetną mordę. - powiedziała tak, że chyba tylko ja i Gabi to usłyszałyśmy
Wyszli na schody. Po jakichś piętnastu minutach rozpoczął się koncert J.B.
N- Blanka możesz po nich iść?
J- Jasne.
Poszłam po nich. Uchyliłam drzwi, bo nie chciałam przerywać im rozmowy.
U- Ale przecież ja mam chłopaka i jest nim twój przyjaciel.
Z- Nie obchodzi mnie przyjażń, ale skoro mnie odrzucasz to rozumiem
U- lubię cię...ale to nic więcej.
W tym momencie przyszedł Niall. Odepchnął mnie i otworzył całkiem drzwi.
Z- Ale pozwól - pocałował ją.
Niall wkurzony na maksa, wyrwał frontowe drzwi. Uderzył Zayna w twarz.
N- Koniec z nami - zwrócił się do Ulki
U- Ale ty nie rozumiesz. To nie moja wina.
N- Wiem to co widziałem.
U- Rób co chcesz, mogłeś iść ze mną, a nie zachwycać się Bieberem.
N- A więc to teraz wina Justina?
U- W większości.
N- Nie mogę na ciebie patrzeć.
U- A idż. Idż i nie wracaj - popłakała się.
Niall poszedł gdzieś, w taką ulewę że nie było widać świata. Przytuliłam Ulę, bo przecież niedawno też straciłam chłopaka i wiem co to znaczy. Zayn popatrzył na mnie takim dziwnym wzrokiem i wiedziałam, że chce zostać sam z Ulką. Zostawiłam ją pod jego opieką. On ją objął i stali razem w deszczu. Co za słodki widok, taki romantyczny. Opuściłam ich czując się tak dziwnie ciężko w duchu. Wtuliłam się w Louisa. Trochę poprawiło mi to humor.

Something normal




Ni stąd ni zowąd moja sypialnia wypełniła się ludżmi. Całe One Direction i moje trzy BFF. Nie chciałam siedzieć w pokoju, w którym ja leżałam a reszta ledwo mieściła się wokół mojego łóżka, więc na moją prośbe poszliśmy do salonu. Chłopcy znów puścili horror, a ja bez żadnych przeszkód mogłam przytulać się do Louisa. Po filmie 1D zaproponowali, bu spędzić ten wieczór pod gołym niebem. Entuzjastycznie opuściliśmy dom. Chłopcy rozpalili ognisko, a ponieważ nie było na stanie kiełbasek, bo podobno Niall wszystkie zjadł, pielki kartofle. Niestety jak to zwykle bywa, nieszczęścia chodzą parami. Louis, Harry i Zayn wygłupiali się przed ogniem. Tak wariowali, że Harry i Lou wylądowali w ognisku. Od razu do szpitala. Lekarze coś tam im zrobili i tak około 23 byliśmy już w domu. Postanowiliśmy, że jednak nie spedzimy tej nocy na dworze. Wszyscy spaliśmy w salonie. Jak przyjemnie było spać nareszcie z Louim. Następnego ranka wstałan najwcześniej z całej paczki. Byłam cała obolała, bo Louis wiercił się we wszystkie strony, przez co miałam masę siniaków na łydkach. Zaraz po mnie wstał Lou. Poszliśmy do kuchni, by zrobić śniadanie nam i reszcie. Lou ja zwykle wyciągnął marchewki.
L- A masz! - rzucił nią we mnie
J- Ała! Co to miało być?!
L- Po prostu chciałem ci pokazać jak bardzo cię kocham.
J- Rzucając we mnie marchewką?
L- Tak, bo przecież kocham marchewki.
Uśmiechnęłam się i oddałam mu jego ,,warzywko''
J- Oddane za pożyczone.
Po tym udowadnianiu miłości kuchnia wyglądała jak po przejściu tsunami. Po raz pierwszy w życiu widziałam jak Louis sprząta.Kuchnia normalnie lśniła czystością. Wszyscy jeszcze smacznie spali, więc wybraliśmy się na spacer. Błądziliśmy po okolicy bez celu, całą drogę milcząc. Coś mi się przypomniało.
J- Wiesz, mam coś dla ciebie.
L- Nie mogę się doczekać.
Wyjęłam z torebki dwa wisiorki z połówkami serc. Dalam ,,LOVE'' Louisowi.
L- Śliczne, ale ja kupiłem... - wyjął z kieszeni również dwie połowy serc tyle, że ,,BLANKA'' i ,,LOUIS''
J- Piekne - dał mi ,,LOUIS'' - założysz mi mój?
L- Oczywiście.
Delikatnie muskał palcami moją szyję. Swój przeczepił do kluczy od samochodu. Spoglądając w dół spojrzał na moje nogi.
L- Co ty masz na łydkach?
J- Siniaki.
L- Kto ci to zrobił?
J- Ty.
L- Ja?
J- Tak ty. Dziś w nocy. Wierciłeś się jakbyś miał owsiki. Kopałeś mnie całą noc.
L- Przepraszam.
J- Nic nie szkodzi.
Szliśmy nie odzywając się do siebie. W pewnym momencie Lou zaszedł mi drogę.